Śladami losu. Wędrówka przez cztery kontynenty
W lipcu br. ukazała się długo oczekiwana biografia Heleny i Wincentego Knapczyk pt. „Śladami losu – wędrówka przez cztery kontynenty”. W książce można znaleźć opis spokojnego dzieciństwa Heleny i Wincentego, spędzonego na polskiej ziemi, w prowadzonych przez całą rodzinę gospodarstwach, które przerwane zostaje przymusową zsyłką na Sybir. Na „nieludzkiej ziemi” otacza ich głód, choroby, cierpienie i śmierć. Jednak udaje im się przetrwać – Helena trafia do obozu w Tangeru w Afryce, Wincenty przechodzi cały szlak z Armią Andersa. Po wojnie oboje najpierw migrują do Wielkiej Brytanii, gdzie się poznają, biorą ślub i zakładają rodzinę, potem los rzuca ich za ocean – do Ameryki. Osiedlają się w Connecticut, gdzie oprócz prowadzenia zwykłego życia rodzinnego i zawodowego angażują się w działalność licznych polskich organizacji, krzewiąc patriotyzm i wiarę. Po latach odwiedzają Polskę i Włochy, gdzie biorą udział w uroczystościach rocznicowych upamiętniających przełomowe wydarzenia w historii Polski i świata, których przecież sami byli świadkami. Wydanie autobiografii, będącej nie tylko zapisem ich wspomnień, ale i świadectwem tragicznej historii, która stała się ich udziałem, było ich największym marzeniem. Publikacji książki niestety nie doczekał Wincenty Knapczyk, który odszedł na wieczną wartę jesienią ubiegłego roku. O tym, jakie znaczenie ma ta książka oraz co za jej pośrednictwem chciałaby przekazać czytelnikom, „Biały Orzeł” rozmawia z jej współautorką i jednocześnie współbohaterką Heleną Knapczyk. „Biały Orzeł”: Po długim czasie oczekiwania ukazała się w końcu Wasza autobiografia. Jakie ma to dziś dla Pani znaczenie, jak to Pani przeżywa? Helena Knapczyk: Jestem bardzo szczęśliwa. Cieszy mnie to, że ludzie będą mogli z niej skorzystać. Jest to przede wszystkim lekcja historii, ale również świadectwo tego, co ludzie mogą znieść i tego, co przeszli podczas II wojny światowej i po wojnie. Myślę, że czytelnicy będą mogli również wyciągnąć z niej wartościowe lekcje życia, na przykład takie, że człowiek powinien służyć pomocą drugiemu człowiekowi, żyć dla kogoś, a nie tylko sam dla siebie. Mam nadzieję, że zainspiruje to innych do niesienia pomocy, wsparcia, opieki nad tymi, którzy są w potrzebie. Chciałabym, żeby ta książka trafiła zwłaszcza do osób, które mogą dużo zrobić, a pozostają często obojętni. Praca dla drugiego człowieka daje największą satysfakcję, jakiej człowiek może w życiu doznać. Myślę, że doświadczenia moje i mojego męża były bardzo podobne. Życie nauczyło nas tych samych wartości, może dlatego, że nasze cierpienia i troski były takie same, ale zawsze nieśliśmy pomoc innym, bo to, że przeszliśmy tak ciężką drogę i udało nam się przeżyć było zasługą wielu osób, które nam pomogły. Jest mi przykro, że mąż nie doczekał publikacji tej książki, ale wiem, że byłby tak samo szczęśliwy jak ja. Ta książka jest dla mnie wspaniałym prezentem. Co zainspirowało Was do napisania tej książki? Zrobiliśmy to z tęsknoty do Polski. Jeszcze jako dzieci wywiezione na Syberię tęskniliśmy za ojczyzną. Ale prawda jest taka, że przez całe życie tęskniliśmy za Polską, a Polska cały czas była w naszych myślach, sercach i duszach. Wiele osób zna Panią i znało Pani męża, i czekało na tę książkę. Ale zależało Wam też na przekazaniu tych doświadczeń następnym pokoleniom. Jakie wnioski chciałaby Pani, żeby polska młodzież wyciągnęła z lektury tej książki? Pamiętam moment, gdy podczas jednego z naszych wyjazdów do Włoch, na uroczystości upamiętniające bitwę pod Monte Casino, której uczestnikiem był mój mąż, otoczyli nas polscy harcerze w mundurach. Byli niesamowicie zainteresowani tą częścią historii, prosili, aby ci, którzy ją przeżyli, się nią dzielili – aby powstały filmy, książki, aby przypominać o tym w mediach. Zainteresowanie młodzieży naszymi doświadczeniami było jedną z przyczyn i wielką motywacją do napisania tej książki. Książka ukazała się w języku polskim, ale mam nadzieję, że kiedyś zostanie przetłumaczona na angielski. Często z mężem udzielaliśmy wykładów w amerykańskich szkołach, opowiadaliśmy o naszych losach, o zsyłce na Sybir. Słuchacze zawsze byli bardzo wzruszeni tą historią, ale większość nie była wcześniej jej świadoma. Myślę, że współczesna młodzież nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, przez co przeszliśmy – my oraz miliony innych ludzi w trakcje II wojny światowej, ale jest to historia, której powinni być świadomi. Naród polski najbardziej ucierpiał w tej wojnie, przeszedł ogromną tragedię. Następne pokolenia muszą być tego świadome. Wasza historia jest historią przetrwania. Pomimo że nie można tego porównać do siebie, dzisiejsze czasy, a szczególnie ostatnie kilka miesięcy, odkąd świat boryka się z pandemią, też stały się nadzwyczajnie trudne dla wielu osób. Czy myśli Pani, że Wasza książka może szczególnie dzisiaj okazać się źródłem inspiracji, wiary i nadziei, w jaką musimy się wszyscy uzbroić w tych niepewnych czasach? Ta książka jest przykładem tego, co człowiek może przejść w życiu, jeżeli się nie poddaje i idzie przed siebie. Nigdy nie myśleliśmy, będąc na Syberii, że z niej wyjdziemy… że będziemy mogli wieść szczęśliwe życie, mieć wspaniałą rodzinę i doznać w życiu tylu radości. Ale zawsze mieliśmy nadzieję i wiarę. Dlatego jestem przekonana, że historia moja i mojego męża może dziś okazać się szczególnie inspirująca. Lecz dzisiejszych klęsk w tym kraju, w którym żyjemy, pomimo tragedii, jakie wyrządzają, nie da się porównać do tego, co my przeszliśmy na Syberii. Nie mieliśmy co jeść, co pić ani czym się umyć… często jedyną wodą była odrobina roztopionego śniegu w kubku. Nie było lekarzy, każdy, kto zachorował, umierał. Opisaliśmy w tej książce coś, czego po prostu się nie da opisać…